poniedziałek, 23 maja 2011

walczą we mnie lwy.

wiatr plącze mi włosy, rzucając nimi na wszystkie strony. słońce ogrzewa, łaskocząc mnie promykami po twarzy. twoja dłoń zaciska się w mojej, dając wyjątkowe, niespotykane nigdzie indziej ciepło. mruczysz coś pod nosem, nie jestem w stanie usłyszeć co mówisz, zmrużam oczy, rozkoszuję się tak długo wyczekiwanym ciepłem i tobą przy mnie. myśli kołują mi w głowie, w nieustającym tempie psując wszystko co zdążyłam w sobie podbudować. przysiadamy na jednej z ławek stojących w miejskim parku. pochylam się, twarz podpieram o ręce. znów jestem w punkcie wyjścia, tym najbardziej beznadziejnym. twoja ręka delikatnie, drapie mnie po plecach, wywołując przechodzące po ciele dreszcze. zbliżasz się do mnie i całujesz mnie delikatnie w ucho, następnie w policzek, już przekręcasz moją głowę by pocałować mnie w usta, całujesz, uśmiecham się, odwzajemniam pocałunek. mówisz mi tyle słodkich słów. walczą one we mnie, staczają walkę na polu mojej samooceny, a twoich przekonań co do mnie. jesteś dla mnie zwierciadłem, w którym odbijam się tylko w tym dobrym świetle. często mnie zawstydzasz, lecz potem to mija i w mojej głowie kotłują się tylko twoje słodkie pocałunki, czułe gesty, a przede wszystkim słowa dzięki którym czuję się... piękna, przynajmniej w twoich oczach.





Monika Brodka - K.O  <3

wtorek, 10 maja 2011

.

*
przyodziałam się w czerń,
chęć stania się niezauważalną runęła,
wszyscy byli teraz w stanie mnie zauważyć.





za niedługo zapewne tu wrócę...

poniedziałek, 2 maja 2011

wschód i zachód.

światło zachodzącego już słońca przedziera się przez szybę, wprost do pokoju. czuję ciepłe, łaskoczące promyki na twarzy, rażące światło oczy, które zmrużam a następnie mimowolnie zamykam. rozkoszuje się ciepłem ostatnich promyków dzisiejszego słońca. kiedyś uwielbiałam zachody, wschodów nie byłam w stanie dostrzec. rozkoszowałam się wtedy snem, a te zimowe, nie są zapewne tak piękne, jak letnie. teraz żaden ze wschodów i zachodów nie jest w stanie sprawić, by nowy, nadchodzący dzień stał się dla mnie wyjątkowym. dość egoistycznie zamknęłam się w sobie, usiłując znaleźć odpowiedni materiał, może i jego skrawek, który byłby w stanie załatać wszystkie z wytworzonych przeze mnie samą dziur w mojej duszy. wszystko co do mnie dociera, przerabiam niczym najlepsza i najsprawniejsza maszyna, wytwarzając materie, która mi samej pasuje. ostatnio dostarczam sobie, jak najmniej miłych wrażeń, egoistycznie patrze na siebie, jak i na wszystko co mnie otacza. zewsząd doprowadzając do siebie kłamstwa. czuje się, jak ktoś podupadający, którego wszyscy za wszelką cenę chcą wyciągnąć z tego, w czym tkwi, ale to rani, niszczy doszczętnie. może potrzebuje spokoju? chociaż nawet ja sama nie umiem go sobie zapewnić. słońce już całkiem zaszło, lecz nie zabrało ze sobą wszystkich zmartwień, może jutrzejsze przyniesie ze sobą łaty na ukojenie mojej duszy, zobaczymy...