piątek, 30 września 2011

wypadki

zaciskam mocno zęby,  ręce ściskam w pięści, chce pokonać ten ból.

jestem sama. bezradna. przeszywa mnie ból. nogi trzęsą się.

nie mogę nad nimi zapanować. chwila. nie mogę chodzić.

jestem zdesperowana. głucho wołam pomocy. jestem zdezorientowana.

co robić? pomoc przybywa. szpital. ból i cierpienie.

wizja powrotu do utraconego przed chwilą zdrowia.

nadchodzi. powoli.

środa, 28 września 2011

wiedział, że jest jego

niekiedy przerywał jej w połowie zdania
nie mogąc powstrzymać się przed
ochotą pocałowania jej bladoróżowych ust

wiedział, że jest jego

całował ją, odgarniając jej długie,
brązowe włosy z twarzy, potem szyi.
jego zimne ręce, przyprawiały ją o dreszcze

wiedział, że jest jego

ona zamykała mocniej oczy, z każdym
kolejnym oderwaniem się jego ust
od jej ciała i każdym przyłożeniem ich z powrotem

wiedział, że jest jego

on pożądał jej, ona czule pragnęła jego
jego dłonie wędrowały po jej ciele,
jej przeczesywały jego włosy

wiedział, że jest jego

odchylała coraz mocniej szyje,
on całował jej ramiona, zsuwając
okrywającą je koszulkę

wiedział, że jest jego

otworzyła oczy i uniosła mu głowę,
popatrzyła mu w oczy to co się w
nich działo, było nieprawdopodobne

wiedział, że jest jego

najczulej jak tylko potrafił pocałował
ją w usta, przyciągając jej ciało do swojego
tworząc jedność

wiedział, że jest jego i tak już pozostanie
pozwolił jej odejść



została

bez tytułu

siedział przy niej, milcząc
prosiła go, by powiedział jej co się stało
milczał nadal

nie chciał jej martwić

zdenerwowała się, przesiąknęła złością,
dowiedziawszy się co się stało

oparła głowę o dłonie,
spoglądając w podłogę

jak mogłam do tego dopuścić? - myślała

chwyciła po papierosy,
wziął je z jej dłoni, wyrzucając na stolik

przytulił ją mocno do siebie,
ocierając jej z policzków łzy

trwali tak do nocy

tracili go, zyskując siebie

piątek, 23 września 2011

*

ilekroć mijał ją, odwracał wzrok.
ona lekko odwracała głowę za nim.

nikt, poza jej rodziną nie widział
w niej jakiegokolwiek bogactwa.
wątpiła z dnia, na dzień, że jest
czegoś i kogoś warta.

na nic zdało się bogate wnętrze.
na nic zdała się zdobyta wiedza.
na nic zdały się liczne, dobre gesty.
dla większości pomimo tego

nic nie znaczyła

przyszedł jednak czas, kiedy
zrozumiała, że musi coś z tym zrobić.
porzuciła wszystkie dotychczasowe
sprawy, stwierdziła, że musi
coś zmienić, zaczęła od siebie.

poczuła się pewniej

ilekroć mijała go, odwracała wzrok.
on lekko odwracał głowę za nią.

z powątpiewaniem myślał, że
kiedyś będzie jego.

sobota, 17 września 2011

uciekam

 " i hadn't understood how days could be both long and short at the same time: long to live through, maybe, but so drawn out that they ended up flowing into one another. They lost their names. Only the words "yesterday" and "tommorow" still had any meaning for me."





uciekam. boję się jutra. nie chce by wstało słońce. niech nie nastaje świt. chce być taka jak dziś. nie chcę się zmieniać. nie chce jutra, bez ciebie. chce cię mieć, jak teraz. chcesz mnie? pragniesz? może... kochasz? dlaczego cię tu już nie ma? odszedłeś tak szybko. ile razy w nocy mam jeszcze budzić się w ciemnym pokoju,
przez głośno postukujący o szyby deszcz? ile razy mam zasypiać z myślą, że jutro znów nie będziesz przy mnie? ile razy? ile? chcesz mnie żywą, czy martwą? żyjącą miłością do ciebie. martwą z tęsknoty do ciebie.
zabaw się w boga. moje bóstwo. zapanuj nade mną. będę modlić się, by pomimo tych dni. nie cierpieć.
nie cierpieć zbyt mocno.

z miłości...

uciekam przed świtem. w nocy znajdę ukojenie w twoich ramionach. może wyjdziesz mi na przeciw?
okryjesz, marzącą z zimna? wysłuchasz i poradzisz, kiedy będę chciała ci powierzyć siebie, całą siebie?
niczemu nie zaprzeczaj.
milcz.
wolę niewiedzę. a potem odprowadź do domu, tego w którym czuje się bezpiecznie, zapewnij, że jutro też przy mnie będziesz. spędź przy mnie noc.

"dobrze" - szepnij do ucha.
i
zostań.
zostań.
zostań.
przy mnie. do końca, do mojego zaśnięcia. do przebudzenia.





30 Seconds to Mars- Hurricane <3
bez tej piosenki nie byłoby wpisu.

czwartek, 15 września 2011

Ty...

podchodzisz do mnie, szepcesz ciepłe słowa
do mojego ucha, odgarniasz mi włosy
z szyi i muskasz mnie po niej dłonią,
przechodząc delikatnie na kark.
elektryzująco na mnie działa
Twoja dłoń głaszcząca mnie
po plecach.
czuję jak nasze ciała się spajają,
jak Twoje ciepło przechodzi na
moje ciało, jak zaciskasz mnie
w swoim uścisku.
"nie wypuszczaj mnie",
"bądź zawsze przy mnie, tak
jak teraz..."- takie
myśli przepływają mi przez głowę.
a Ty, mówisz bym zamknęła
oczy, ufam Ci i zamykam je
powoli... rozkoszując się
ostatnimi chwilami patrzenia
na ginący za zamykanymi
powiekami nocny mrok.
przechodzą mnie dreszcze,
wraz z pierwszym dotknięciem
Twoich warg o moje.
eterycznie zatapiam się
w trwającym całą wieczność
pocałunku, nie chce, byś
przestawał, byśmy rozdzielali
swoje wargi, współistniejmy.
przestajesz całować, dreszcze
opuszczają moje ciało,
czuję uczucie ciepła,
czuję jak moje serce bije,
mocno... pała do Ciebie
uczuciem, niegasnącym uczuciem.
a Ty kradniesz mi ostatniego buziaka,
patrzysz w moje zatroskane oczy,
swoimi szarymi i nie przestając się
uśmiechać mówisz, że jestem
najwspanialszą dziewczyną,
Twoją dziewczyną.
potem wszyscy się dziwią,
czemu jestem tak zaspana,
ale oni sobie nie zdają sprawy,
że mam tak cudowną Istotę
u swojego boku, o której
myślę i przestać nie mogę.
nawet nie chce. nie myśleć.
bądź przy mnie zawsze.



Kocham Cię!

poniedziałek, 12 września 2011

śmierć, a tchórzostwo?

rozmyślał o śmierci.
tonął w bezsilności.
czuł się niepotrzebny.
czy ktoś kiedykolwiek
nie obyłby się bez jego rady?
wątpił.
coraz to mocniej, wraz
z biegnącym nieustająco czasem.
nikt go nie potrzebował.
pomimo tego, że miał wielu
przyjaciół, czuł się
samotny, cholernie samotny.
ilekroć chciał się wyżalić,
mówił sam do siebie,
najlepiej siebie rozumiał.
rozmyślał, analizował.
nigdy nie przestając.
z każdym dniem, marzenie
o chwili wytchnienia w postaci
bezkresnej wolności
nasilało się coraz to bardziej.
pragnął swojego końca.
...był bliski.
tchórzył.
wiedział, że nie jest
na tyle odważny.
łudził się, że jest w stanie.
wodząc myślami wokół
jednego, przestał się
przejmować innymi.
najbardziej jednak
bolało go to, że nikt tego
nie dostrzegał.
jego smutku, tęsknoty
za niespełnionymi
marzeniami, na darmo
wypowiadanymi obietnicami.
miesiąc później.
otworzył swój umysł...
na nią.

wtorek, 6 września 2011

czerowne usta.

wytrącił ją z równowagi.
zapanowała nad drgającymi z poddenerwowania
blado- sinymi spękanymi wargami.
zacisnęła ręce w pięści, by nie zacząć
krzyczeć, nie wybiec za nim.
pragnęła się opanować, znaleźć spokój.
wyszła na balkon, z paczką papierosów
w ręku, ściskała je dostatecznie mocno,
by popsuć pudełeczko od nich.
odgarnęła włosy, zwiewające jej na twarz.
nogą uderzała o podłogę w rytm
pod słyszanej ostatnio piosenki.
rozżarzył się ogień zapalonej zapalniczki.
zaciągnęła się,
poczuła ulgę wraz z wydychanym dymem.
poczuła przenikliwy chłód
przechodzący z zimnych kafelków
na jej ciepłe dotąd stopy...
dokończyła palenie i wyrzuciła
papierosa za balkon.
odgarnęła włosy wpadające jej w oczy.
policzyła pozostałe papierosy.
spaliła jeszcze jednego.
ubrała się w brudne trampki,
włożyła przez głowę komin.
zarzuciła na głowę kapelusz
na ramiona ulubiony sweter,
usta pociągnęła czerwoną szminką.
z szafki zgarnęła potrzebne rzeczy
do torebki, zapięła zamek.
otworzyła drzwi, spoglądając
jeszcze mimochodem w lustro.
uśmiechnęła się poprawiając włosy,
zakluczyła za sobą zamek w drzwiach.
poszła zdobywać świat.
z mężczyzn wytaczać krew,
rozplątywać splątane myśli,
wyruszyła drogą ku lepszego życia.



Kings Of Leon - Sex On Fire  <3

poniedziałek, 5 września 2011

twórczość, to zbyt duże słowo.

szare miasto, tętniące życiem.
pełne żyjących w pośpiechu ludzi,
ścigających się z nieubłaganie płynącym czasem.
w tłumie szedł chłopak, w koszuli w kratę,
ze słuchawkami wciśniętymi w uszy, by
zagłuszyć panujący wówczas zgiełk.
szedł pomiędzy przechodzącym
na pasach wielkim tłumem.
rozglądał się przed siebie badawczo.
przed nim szła kobieta z dzieckiem,
która trzymała je mocno za rękę,
by czasem nie zboczył z wyznaczonej
przez nią trasę. z boku, jakąś
kobieta rozmawiała przez telefon.
spuścił głowę, tym samym wyciągnął
z kieszeni mp3 zmieniając piosenkę.
podnosząc głowę, zauważył obróconą
profilem piękną brunetkę,
w granatowym swetrze,
z okularami na nosie.
zatrzymał swój wzrok na niej.
przyśpieszył.
chciał iść koło niej, czuć jej bliskość.
przecisnął się przez tłum, już
prawie miał ją w zasięgu ręki.
potknął się, a ta spojrzała na niego
z wyrafinowaniem i pobolewaniem.
nie podała mu ręki...
podobała mu się.


piątek, 2 września 2011

odwagi.

będąc młodą patrzyła na niego ukradkiem,
kiedy to flirtował z najpiękniejszymi dziewczynami z miasta.
pożądała go, pełna bezsilności.
starzejąc się dość flegmatycznie, przelewała swoje
uczucia do niego na papier, skrzętnie opieczętowując,
adresując, ale nigdy nie wysyłając.
miała stosy listów, które ukazywały jej uczucia,
wyschnięte łzy, które wypłakiwała pisząc listy do niego.
chowała je na dnie swojej szuflady, przy łóżku.
zaglądała czasem do nich, głaszcząc je dłońmi.
on wyjechał z inną, ona została.
jeszcze bardziej samotna niż przedtem.
już nie mogła wodzić za nim wzrokiem,
chodzić za nim dyskretnie i wąchać
zwietrzały już, ulatniający się zapach jego perfum.
każdej nocy, modliła się o jego powrót.
każdego dnia, wierzyła, że zjawi się ot tak.
pragnęła tego, by był przy niej.
wysłała jeden z listów, który napisała,
mając jeszcze naśnie lat.
oczekiwała teraz bardziej na jakąkolwiek
odpowiedz od niego, od kogokolwiek.
dostała ją niebawem.
jej pomarszczona już ze starości ręka,
przegarnęła siwą grzywkę z czoła.
przycisnęła list do piersi.
czuła ukojenie.
usiadła na skrawku stopnia, schodów
prowadzących wprost do jej domu.
było to powiadomienie o jego pogrzebie.
nie pojechała na niego, nie była w stanie.

ubrana na czarno, trzymając w ręku
lilie, poszła na jego grób.
był zaniedbany.
najwidoczniej tylko ona nadal o nim pamiętała...



szczerze mówiąc nawet nie wiem, czy taka forma mojego pisania do Was przemawia, proszę o odpowiedzi, czy lepsze moje "wierszowanie", czy dawny styl pisania. :) z góry dziękuję za odpowiedź.