piątek, 30 grudnia 2011

życie mnie zjada

boję się tego co jeszcze może mnie spotkać. boję się, że nie podołam. upadnę i nie znajdzie się nikt, nawet Ty, by mnie podniósł. uderzająca fala podążająca za lepszym jutrem podepta me ciało, sił nie będę miała by powstać, przylegnę do ziemi, z nią będę się jednać. wszyscy się cieszą, życzą sobie udanego nowego roku. a mnie na to nie stać, pomimo młodego (jak wszystkim zdaje się wieku), czuje się staro. niby nic górnolotnego nie przeżyłam, ale doceniam codzienność, która sama w sobie, w drobiażdżkach funduje mi bagaż doświadczeń. a potem mówię jak -dziestka i nikt nie rozumie o co mi chodzi, o czym mówi ta młoda dziewczyna, która ma życie przed sobą, sama chciałabym wiedzieć. chociaż nie, ja wiem. mówię o tym co mnie męczy i trapi. ból miażdży mnie od środka, zatrzymuję i kontroluje napływ wielu myśli. niech on nie robi tego za mnie. ja wiem, które są ważne, a które nie. każda. wracając. życzycie sobie miłości, szczęścia, zdrowia. to wszystko ważne, nie wątpię, ale chyba przestaje to wszystko doceniać. mam jedną osobę, która uczy mnie doceniania, bo i jego nie potrafię docenić, tak jak obydwoje byśmy tego chcieli. założono mi blokadę, z której sideł nie potrafię się wydostać. tłamsi mnie od środka. a ja z roku na rok, staje się słabsza, choć marzę o sile, do niej się uciekam. nie chcę się poddać chce walczyć o satysfakcje, spełnienie, realizacje marzeń. jednak polegam, fala mnie depta, moje wnętrze, ciała tak szybko nie pokonają, do duszy mają ciągoty. jaka ona jest, że tak bardzo jej pragną? wyssij ją ze mnie i schowaj do słoika, zbyt cennym narzędziem jest dla mnie, nią mam wywalczyć lepsze jutro dla nas.


chociaż nie chciałam, pożyczę.
walczenia o swoje, marzenia o lepszym jutrze i nie poddawania się nigdy nikomu i niczemu.
uwierzcie w moje życzenia, niech spełnią się i trwają na zawsze w naszych duszach, sercach, umysłach.




 * 

czwartek, 29 grudnia 2011

od kiedy


od kiedy jesteś nie mam złych dni
od kiedy trzymasz moją dłoń nie czuję lęku
od kiedy patrzysz w moje oczy, wszystko przysłania mi miłość
od kiedy mówisz do mnie, Twój głos jest najpiękniejszą muzyką
od kiedy przytulasz, wiem, że należę do Ciebie i tak ma pozostać
od kiedy spędzamy telefoniczne noce razem, zarywam nocki dla Ciebie
od kiedy nie będzie już nas?

niedziela, 25 grudnia 2011

because i want you

chce Cię z każdym dniem coraz bardziej uzależniłam się od Twojego dotyku ciepła zapachu smaku wszystko co mnie otacza marzenia sny spekulacje wieczny chaos uczuć krąży wokół Ciebie Ty go powodujesz boje być samotną bo wiem że nawet najmniejszy kamyczek leżący na mojej drodze sprawi że się potknę i upadne i nie będzie Ciebie i nikt nie podniesie mnie nie naprawi skrzydeł zostanę poupadłym aniołem którym zostałam przez Ciebie bo Ty sprowadziłeś mnie na ziemie przeszytą kłamstwem lękiem strachem goryczą przesiąkniętą złością spruje cały ten splot materiału i wróce tam skąd przyszłam czyżby do nieba nie ma nieba


Fall into you
Is all I seem to do
When I hit the bottle
Cause I'm afraid to be alone
Tear us in two
Is all it seems to do

As the anger fades
This house is no longer a home
Don't give up on the dream
Don't give up on the wanting
And everything that's true
Don't give up on the dream
Don't give up on the wanting


piątek, 23 grudnia 2011

bezkresne świąteczne negliże



spać mi się chce. jestem zmęczona. święta uwydatniają moje lenistwo.
wesołych (a jakże) świąt!
obżerajcie się, leńcie i spędzajcie ten czas jak najmilej.

wtorek, 20 grudnia 2011

ja + Ty

błąkasz się teraz po moim pokoju. niespokojny dziś jesteś. pragnę wziąć Cie w ramiona, ale czuje, że nie potrzebujesz tego teraz. pragniesz mojego zapachu w powietrzu, odgłosów mojego oddychania, nie słów burzących harmonie, którą próbujesz zbudować, by uspokoić umysł. denerwuje mnie to. ile można chodzić w tą i tamtą stronę?

chodzę od ściany do okna, chyba wszedłem w trans. krążę po Twoim pokoju. nie wiem, czego oczekuje. chce byś była, ale nie potrafię teraz powiedzieć nic sensowego, dlatego milczę. mogłem równie dobrze chodzić po swoim pokoju, ale wtedy nie byłoby tam Ciebie, bo nie zadzwoniłbym. wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę i cieszysz się, że jestem tu u Ciebie. stukasz palcami o biurko, a ja w myślach proszę Cie byś się nie denerwowała. już siadam. już, już.

usiadłeś, wreszcie no ile można. Ty nie widzisz, że chce mi się z Tobą rozmawiać? ROZMAWIAĆ! nie potrafię milczeć, naprawdę.

czemu Cię tu koło mnie nie ma na łóżku? chce byś była, była ze mną.

siadam koło Ciebie. wybacz mi, nie mogłam się oprzeć. nie chce byś w tym swoim chaosie tkwił sam. chwytam powoli Twoją dłoń, sprawdzając, czy masz ochotę bym, zamknęła ją w swojej.

ściskam Twoją dłoń, podnoszę je do policzka i ocieram się o Twoje dłonie, tyle one dla mnie znaczą. muskam je czule ustami, całuje.

uśmiecham się czule do Ciebie.

lubię ten Twój uśmiech, który ma mnie wesprzeć na duchu.

wpatruje się w Twoje oczy. nie wiem co robić. już Cię przytulać? już Cię całować? już wydobyć jakiś dźwięk jeśli nawet miałoby być chrząknięcie? no zrób coś- myślę.

przytulam Cię i mówię: Kocham Cię i przepraszam.



* John Mayer- Stop This Train (klik) wybraliśmy coś dla Was

niedziela, 18 grudnia 2011

Dla Ciebie ode mnie. (męska mniej ujmująca wersja)

Wiesz M., sprawiłaś, że dzięki Tobie moje życie nabrało kolorów. Jesteś najprzyjemniejszą malarką, jaką mogłem poznać. Wszystkie większe smutki, poszły w zapomnienie, kiedy pojawiłaś się Ty. Twój uśmiech zapadł mi w pamięci na dobre i Twoje częste poprawianie grzywki, przy czym robiłaś taką słodką minę, a zresztą robisz ją do teraz, Twój uroczy śmiech i dołeczki w policzkach, które sprawiają, że wydajesz się być tak krucha i delikatna. Zacząłem mieć o kogo się martwić, troszczyć, zajmować. Przede wszystkim kochać. I kocham. Wiem, że niekiedy mieliśmy razem gorsze dni. To kłótnie, to wypowiedziane zbyt pochopnie zdania. Umocniły nas, prawda Kochanie? Jesteśmy wytrzymalsi, wiemy, że razem damy sobie radę, że wyjdziemy z każdego problemu. Kiedy będzie trzeba, wyciągnę Cię z niego. Co ja mówię, zawsze Cię wyciągnę. Nie pozwolę Ci tam tkwić. Zawsze będę ocierać Twoje łzy swoimi dłońmi, całował po spłakanych policzkach. Nie chce by te łzy były przeze mnie. Nie umiem sobie tego wybaczyć, kiedy staje się zimnym draniem, a Ty kochasz mnie wciąż tak samo mocno. Niekiedy zastanawiam się, czemu to mnie wybrałaś, pokochałaś. Przecież jestem taki normalny przy Tobie. Ty- cudowna brunetka, z zapasem uczuć i myśli, z cudownymi marzeniami,  o przeuroczej duszy. Wybrałaś mnie. Zwykłego chłopaka, w koszuli, w dłuższych czarnych włosach w zniszczonych trampkach nucącego wciąż ulubione kawałki. Kiedyś były to moje ulubione kawałki, teraz już są nasze. I lubię mówić o nas. Nie o jednostkach, lecz o całości, którą my oboje tworzymy wspólnymi siłami. Pragnę grzać Cię w tym chłodnym czasie. Rozgrzać Twoje ciało i serce. Przytulać i całować bez końca, czuć, że w Twoim życiu jestem najważniejszy, a Ty zawsze obecna w moim. Nie wyobrażam sobie nie mieć Cię teraz przy boku, nie chcę by mi Cię kiedyś brakowało. Nie chcę by nasze dłonie kiedykolwiek nie były ze sobą połączone podczas wspólnych spacerów. Lubię kiedy ludzie patrzą na nas, gdy wspólnie idziemy, widzą tą naszą radość - bycia razem, w naszych oczach widoczna jest miłość, a nasze spojrzenia nie potrzebują zbędnych słów. Dziękuje Ci, że zawsze przy mnie jesteś, kiedy tego potrzebuje. Odchodzisz kiedy widzisz, że chce pomilczeć i zostać sam, bądź trwasz przy mnie milcząc (wiem, jakie to dla Ciebie trudne, kiedy nie możesz nic powiedzieć dłużej niż 5 minut, czysta katorga, prawda Skarbie?) Nigdy nie zapomnę tych chwil, pełnych wzajemnej fascynacji, która trwa do teraz. Znam Cię tyle czasu, ale cały czas odkrywam Cię na nowa. Niemalże stajesz się zagadką, z każdym kolejnym pocałunkiem, słowem, gestem. Jesteś niezastąpiona i nieprzewidywalna, zwykle mnie zaskakujesz. Przy Tobie spacer w deszczu bez parasola jest niezwykłym przeżyciem. Niekiedy myślę sobie, jak Ty to robisz, że tak uszczęśliwiasz ludzi. Nie znam odpowiedzi i wiem, że mi tego nie powiesz, bo to Twoja słodka tajemnica. Chce byś była zawsze, była ze mną. A teraz schowam Cię pod kurtkę i nikomu nie oddam.


Dziękuje, że pozwoliłaś mi tu być, napisać setny post. Wiem, że nie jest on tak cudowny jak bywają Twoje, ale starałem się pisać z serca, o Tobie dla Ciebie.

Pozostawiam ten post z naszą ulubioną piosenkąRay- LaMontagne - Let It Be Me


That's when you need someone,
Someone that you, you can call
When all your faith is gone,
It feels like you can't go on

Let it be me
Let it be me
If it's a friend that you need
Let it be me
Let it be me

Całuje i mam pytanie: wiesz, że Cię kocham?

Za błędy przepraszam jestem tylko facetem, Twoim facetem.



czwartek, 15 grudnia 2011

pragnę.

pragnę położyć się teraz przy Tobie, w wygrzanym przez Ciebie miejscu na łóżku. przeczesując Twoje mokre jeszcze włosy palcami. patrzeć Ci w oczy, świecące się powoli gasnącym blaskiem. czuć Twój oddech na policzku. Twoje usta muskające moje wargi. Twoje dłonie zaplecione na moim pasie. słuchać jak marudzisz, że pora już spać, a ja nie chce i dobrze o tym wiesz. chce mi się patrzeć na Ciebie, na Twój nagi tors, dołeczki w policzkach, kiedy się do mnie uśmiechasz. muskać dłonią Twoje zarośnięte policzki. grzać swoje stopy o Twoje. trzeć się ciałem o ciało. pragnę.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

konstelacje


Po gwieździstym niebie wodzę euforycznym wzrokiem. Doszukuje się tej spadającej gwiazdy, w oczekiwaniu.Czekam za nią, bo chce pomyśleć sobie życzenie, które gwarantuje mi Ciebie. Łudzę się, że tak będzie. Wpatrując się w granatowe niebo usłane
kulistymi ciałami niebieskimi, stanowiącymi skupisko grawitacyjnej materii marzę o Tobie, o Twoim byciu przy mnie na zawsze z postemplowaną   gwarancją niesłabnącej miłości.


czwartek, 8 grudnia 2011

kiedy...




Kiedy mnie zapomnisz, ja będę Ci przypominać o sobie.
Każdym gestem, pocałunkiem, dotykiem od którego zaczęła się miłość, granicząca z pożądaniem.



poniedziałek, 5 grudnia 2011

lubię, tak bardzo...




lubię wieczorem, przy świetle ściszonego, lecz włączonego telewizora siedzieć, o tu przy Tobie.
siedzieć w Twojej koszuli z gołymi nogami. lubię czuć na nich dotyk Twoich dużych, najczulszych z dłoni. szeptać niekiedy, krótkie, lecz wymowne zdania.
zaglądać Ci, w ledwo co widzialne oczy. zamykać swoje dłonie w Twoich.
muskać Twoje policzki, które drapią mnie zarostem. czuć, że jesteś.
z czasem zasypiać na Twoim ramieniu z przemęczenia.
budzić się czując, że Twoje dłonie głaszczą moje policzki, raz po raz dotykając włosów.
nie chce byś mnie zostawiał. a Ty mówisz, że musisz iść.
zostajesz ze mną, bez wahania, bo jednym proszę.



piątek, 2 grudnia 2011

pieszczę opuszkami palców wspomnienia tamtych, najczulszych dni




Zimno wkrada się do pokoju przez uchylone okno, sprawia, że moje stopy marzną pomimo grubych, szarych, wełnianych skarpet. Lubię te świeże, rześkie powietrze, które wypycha z wnętrza poprzednie. Twój zapach unosi się, jest męski, nawet bardzo, z lekką wonią słodyczy. Ja jak zawsze pachnę orzeźwiającym perfumem, który dostałam od Ciebie. Twoje ręce spoczywają na mojej talii, miło jest je czuć tam z powrotem. Nasze usta czule się pieszczą. Za parę chwil mościsz się ze mną na łóżku, w pachnącej, przesiąkniętej zimnym powietrzem pościeli. Pokój utracił swą zwykłość, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienił się w oazę miłości. Naszą oazę. Twoją i moją. Potrzeba było w nim tylko nas, obojga. Nasze spojrzenia nie potrzebowały zbędnych słów. Od dawna drżę z pożądania. Pragnę ciała, tego pachnącego męskimi perfumami – Twojego ciała. Jedynym światłem jest lampa dająca przyćmiony blask, ta stojąca przed domem. Staramy się nie mówić nic, milczenie... ekscytująca cisza dodaje uroku tym chwilom. Słyszę Twój oddech, przyśpiesza znacznie z każdym muśnięciem Twojego ciała o moje ciało. Zimne dłonie delikatnie przesuwają się po moich udach, płoną mi policzki, po których wodzą czule, wilgotne wargi. Czuję Twój dotyk na sobie, Twoje usta na mojej szyi. Dreszcze przechodzą przez moje ciało, odczuwam lekkie napięcie. Drżę znów. Krążą mi w głowie myśli, wszystkie te związane z nami. Uśmiecham się czule do Ciebie. Patrzysz na mnie swoim dzikim wzrokiem. Przytulasz się mocno do mnie, czuję Cię na sobie. Przyjemny ciężar, kiedy to Ty nim jesteś. Wyznajesz mi na ucho miłość. Głaszczę Cię czule po plecach i całuje Twoje spierzchnięte usta. Odwzajemniasz pocałunek tak, że zapominam o wszystkim. O niepowodzeniach, troskach, problemach. Zawładnąłeś wówczas moim umysłem, ciałem, sercem i duszą. Byłam Twoja, nadal jestem. Z każdym kolejnym odpiętym guzikiem mojej szaro- niebieskiej koszuli, tętno przyśpiesza, krew szybciej pulsuje w żyłach, oddech staje się gwałtowniejszy, głośniejszy. Zawstydza mnie moja nagość. Całujesz. Czuję, jaki jesteś podekscytowany, jakie dreszcze przechodzą przez Twoje ciało, po tym, jak moje dłonie pieszczą Twoje prawie nagie ciało. Zawstydzenie w oka mgnieniu przechodzi. Nasze ciała teraz tworzą jedność. Sączę z Twoich ust nieustające pocałunki. Przytulam się do Twojego torsu, wodząc po nim dłonią. Cudownie jest mieć na sobie Twój zapach, czuć Cię na sobie. Zostawisz mnie wczesnym rankiem, kiedy zimne słońce wstając rozpocznie nowy dzień, ja zostanę w łóżku, z Twoim zapachem, wymiętym prześcieradłem i ciepłą kołdrą, pod która leżeliśmy. Wyjdę z niego niechętnie, lecz z uśmiechem, kiedy zadzwoni mój budzik, z myślą, że spotkam się z Tobą już za parę chwil. Nie znudzisz mi się nigdy, Najdroższy. A ja przesiąknęłam do krwi...Tobą.



czwartek, 1 grudnia 2011

nie widzisz tego.




karmię raka

zgłodniał

a Ty udasz, że tego nie widzisz

wybaczysz, że rak mnie wabi, ssąc płuca z głodu

ostatni raz

więcej się to nie powtórzy

chyba



*
"zapach kobiecych perfum zmieszany z nieświeżym dymem tanich kiepów wywołuje mdłości, a widok ładnej dziewczyny zaciągającej się papierosem jest najzwyczajniej aseksualny"



powtarzać mi nie będziesz, już wiem.





PS. Niestety nikotynowe zdjęcia pojawią się tutaj jeszcze nieraz.