czwartek, 10 listopada 2011

rower.




wsiadam na rower, przyśpieszam.
podekscytowanie sięgnęło zenitu.
mijam szybko, pierwszy zakręt.
dziwne uczucie.
jak mogłam tak postąpić?
przecież mogłam to zrobić inaczej.
teraz znam tysiąc sposobów na rozwiązanie.
uśmiecham się sama do siebie.
jakże było przyjemnie.
wtedy.
właśnie wtedy.
pamiętam jak dziś, tamten dzień.
żałowałam, kiedy się kończył.
mijający ludzie się na mnie dziwnie patrzą.
co się dzieje?
przecież to ja idę, po drugiej stronie chodnika.
chyba, ze szkoły.
moje gęste włosy, cudownie powiewają, upięte w dwa kuce.
brak im kokardy, mama nie pomyślała.
upiększyłyby pulchną twarz, dziewczynki z podstawówki.
wielki szkolny tornister, ciąży mi na plecach.
skrzyżowanie.
"wzloty" na prawo.
"upadki" na lewo.
kieruje się naprzód.
w przyszłość.
tym samym kończąc podróż.
miło było, poruszać się po przeszłości...
rowerem.


4 komentarze:

  1. i po co się trudzić nad wymyślaniem wehikułu czasu, jak gdzieś w piwnicy stoi takie wspaniałe urządzenie jak rower ^^

    Pozdrawiam
    V

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, za poezję się pani wzięła :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. <3
    I co ja mam Ci więcej powiedzieć ?

    ___
    " Miło mi " ( jakkolwiek to brzmi ) że tęsknisz.
    Wybacz, że nic nie pisałam.
    Czasem nie komentuję z czystego lenistwa, a czasem ze względu na brak czasu.
    Ale wiedz, że czytam regularnie to co piszesz.

    Kochana moja!
    M.

    P.S. Za brak nowych, sensownych wpisów na moim blogu odpowiada tylko i wyłącznie brak inspiracji i weny, więc proszę mi dać spokój : )

    OdpowiedzUsuń