piątek, 18 marca 2011

loki i deszcz,

deszcz głośno, ale przyjemnie postukiwał w parapet, kropelki pośpiesznie spadały z szyb. a ja już zapatrywałam się na chodzenie w trampkach i łapanie pierwszych, delikatnych promyków słońca. lecz mi ta dzisiejsza pogoda odpowiada, przypomina ta jesienną, a ja uwielbiam jesień. zachciało mi się zrobić coś z moimi długimi, brązowymi, prostymi, zawsze rozpuszczonymi włosami. może je spiąć, pomalować usta na czerwono, pociągnąć policzki różem? a może jednak rozgrzać lokówkę i skręcić parę kosmyków w delikatne loki, wymalować rzęsy, by długością sięgały brwi? ogarnęło mnie niezdecydowanie... wybrałam jednak drugą opcję. pośpiesznie wyciągnęłam lokówkę, której nie używałam od wieków, poczekałam aż się nagrzeje, misternie, z największą starannością nawijałam każdy kolejny, oddzielony od pozostałych włosów kosmyk. po dłuższym czasie, kiedy cierpliwość dobiegała już końca, lokówka parowała z gorąca, moje opuszki palców były już dość solidnie poparzone, od nieumiejętnego nawijania włosów, popatrzyłam w lusterko z uśmiechem na twarzy- miałam loki, może nie takie jak sobie wyobrażałam, ale coś co je przypominało. szybko zwinęłam i posprzątałam cały majdan z upiększaniem się. dostałam wiadomość: ' kochanie, wiem, że pogoda nie jest najpiękniejsza, ale co powiesz na spacer?'. bądź co bądź, ktoś tutaj ma wyczucie czasu. popatrzyłam jeszcze raz w lustro uśmiechając się sama do siebie i pośpiesznie odpisałam 'oczywiście, że się przejdę.' wiecie co, w takim towarzystwie, jakie miałam ja, deszcz niestraszny. szybko zdjęłam dres, w którym uwielbiam siedzieć w domu i leniuchować, naciągnęłam na nogi spodnie, prawie się przewracając, bo na Boga po co siadać, skoro szybciej można je ubrać na stojąco, to co, że można przy tym wybić zęby. na górę włożyłam ostatnio moją ulubioną bluzkę, przypominającą nadejście wiosny, bo w kolorowe kwiatki, na to gruby, granatowy sweter. no to jeszcze tylko parasol, torebka, płaszcz, szalik i kozaki. część włosów ułożona z przodu, zaś z tyłu kolejna spoczywająca na plecach część skręconych włosów. otworzyłam parasol i poszłam w umówione miejsce, lekko jeszcze rozczesując palcami loki. już czekał. wiatr hulał i to porządnie, hulał niemiłosiernie, prawie wyrywając parasol z ręki. niezmordowani, poszliśmy na długi spacer, obwijając się w kokon, mieszczący w sobie tylko nas. na koniec spaceru, kiedy to odprowadził mnie do domu, od ukochanego usłyszałam : ' - powiedz mi kochanie, co Ty dziś zrobiłaś z włosami? to tak miało być?' nie ma to jak męskie docenienie, naszej pracy. moje udawane zażenowanie tym zdaniem zrekompensował porządny pocałunek i drapanie po poliku męskim zarostem. szczerze mówiąc po powrocie do domu, spojrzałam w lustro i aż samej chciało mi się śmiać bo to co miałam na głowie, na pewno nie przypominało wcześniejszych loków. zapamiętam sobie, że już nigdy więcej nie będzie żadnej zmiany fryzury, przynajmniej podczas deszczu.

12 komentarzy:

  1. widzę, że dzisiejszy dzień bardzo pozytywny.
    jeszcze jeden morał: prostowanie włosów na nic się zdaje, gdy za oknem deszcz.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam proste włosy naturalnie, więc nie muszę prostować, jedynie kręcić jeśli chce :D

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja niby mam proste, a czasem niby fale. więc fryzura nigdy nie jest taka sama. ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj te męskie teksty są zdecydowanie rozbrajające. Jakiś czas temu gdy pokręciłam włosy i przyjechałam do niego usłyszałam: 'A Ty co taka potargana?' :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. `ojej, dobre to z tą fruzurą ;>
    uhhh ci chłopacy xdd. ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Założę się, że nawet gdybyś miała siano na głowie, to i tak byś się mu podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. tekst z tą fryzurą niezły :D
    ale ważne że , gdy zaraz po wyprostowaniu włosów i spojrzeniu w lustro uśmiechnęłaś się :) nie ważne jak włosy wyglądały pod wpływem pogody ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ale zmiany sa dobre ;)
    fajnie tak mieć do kogo przyjść, móc się przytulić i usłyszeć szczerą prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ah, kocha się każdą pogodę jak ma się odpowiednie towarzystwo. Spacery tym bardziej! ;)
    Ja to gdzie nie wyjdę mam popsutą fryzure. Puszy się przy każdej możliwej okazji i kręci. Eh. Co zrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ja włosy prostuje! do fryzjera chodzę co 2 miesiące! i może mam delikatne siano. ale mi to nie przeszkadza i mojemu chłopakowi też!

    OdpowiedzUsuń
  11. słodki lajt . yeah :D
    ja tez prostuję , włosy ale nie czesto ;DD
    zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. wreszcie się zebrałam by wejść po raz kolejny i odpisać na Twoje słowa które stały się dla mnie olbrzymią motywacją. dziękuję! nie wiedziałam, że ktoś stale obserwuje moją twórczość, te zwykłe fragmenty wspomnień.
    bardzo miło czyta się Twoje słowa tutaj, całkowicie się odnalazłam w Twojej historii z lubym. Mam długie proste włosy i mój chłopak też czasem zada jakieś niefortunne pytanie, na szczęście większość z nas, kobiet, rozumie ich niewiedzę. Mnie to śmieszy niezmiernie! :)
    będę tu do Ciebie zaglądała, bo nieczęsto uśmiecham się od samych słów nieznanej mi osoby
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń